Tomasz Budziak, wiceprezes Stowarzyszenia Inicjatywa Firm Rodzinnych, rozmawiał na łamach rp.pl z Markiem Domagalskim o sytuacji firm rodzinnych na polskim rynku, o wnioskach jakie wysnuł po X Zjeździe Firm Rodzinnych w Łodzi, oraz o tym jak przedsiębiorcy rodzinni są postrzegani w kraju, zarówno przez innych przedsiebiorców jak i urzędników. Nie zabrakło także wzmianki o sukcesji, którą nie tylko wspierają aktywnie zaproszone przez nas fundusze kapitałowe ale także Ministerstwo Rozwoju, z którym ściśle współpracowaliśmy nad ustawą o zarządzie sukcesyjnym.
Rz: Niedawno odbył się X już Ogólnopolski Zjazd Firm Rodzinnych w Łodzi. Jakie wnioski z niego płyną?
Tomasz Budziak, wiceprezes Stowarzyszenia Inicjatywa Firm Rodzinnych: Koncentrowaliśmy się na nowych wyzwaniach. Dotychczas środowisko firm rodzinnych skupiało się w dużej mierze na sobie. Nadal budujemy tę wspólnotę, ale nie chcemy tworzyć zamkniętego ekskluzywnego kręgu, patrzącego z obawą na otaczający świat.
TB: Firmy rodzinne to przyszłość naszej gospodarki?
Zgadza się! Aby jednak zachować charakter rodzinny naszych firm, potrzebne jest spełnienie wielu warunków. Są nimi np. zgodnie współpracujące wielopokoleniowe rodziny, dobre codzienne i strategiczne zarządzanie, odpowiednie wychowanie i motywowanie następców. Z drugiej strony nasze firmy nie funkcjonują przecież w próżni. Są ważnym, chociaż często ignorowanym elementem gospodarki lokalnej. Podczas warsztatu poświęconego współpracy z miastami dr Tomasz Potkański ze Związku Miast Polskich pół żartem, pół serio opowiedział, że gdy wspomniał w rozmowie z urzędnikiem o firmach rodzinnych, to usłyszał w odpowiedzi: – Świetnie, właśnie uruchamiamy program dla wymierających zawodów!
> Do lektury pełnej wersji wywiadu zapraszamy na stronę: rp.pl
Źródło: rp.pl